1 maja 2015

008. Japonia i ja. Kilka faktów na koniec.

Cześć.
Dzisiejsza notka będzie jak na razie ostatnią, w której wypowiem się na temat kraju kwitnącej wiśni, ale być może najdłuższą ;) Postanowiłam zebrać w głowie kilkanaście charakterystycznych faktów, jakie intrygują mnie w Japonii, ale może nie do końca się podobają. Chciałabym też poznać wasze zdanie w tym temacie, ale nie przeciągając wstępu - do dzieła!


Życie w Japonii:
1. Tłum, podróżowanie.
Mrowisko. Jedno słowo, a bardzo trafnie określa miasta na Wyspach Japońskich. W samej tokijskiej aglomeracji żyje tyle ludzi, co w Polsce. Wszystkich ludzi, którzy narzekają na wrocławskie czy warszawskie korki, spakowałabym w worki, worki do samolotów i przetransportowałabym ich do Tokio. Wróciliby i zamilkli na wieki, w sprawie korków rzecz jasna :) Wiem, że u nas wygląda to trochę inaczej, bo jest nas mniej i jesteśmy gorzej zorganizowani, ale nie od dziś wiadomo, że europejska cywilizacja wymaga jeszcze wiele pracy u podstaw. Szczególnie wschodnia. O tak. I nie mam tu na myśli (na szczęście) tylko Polski ;) O nie, nie. Z nami nie jest jeszcze wbrew pozorom tak źle...
Humpf, zawsze ciekawiło mnie jak w takim wielkim tłoku Japończycy potrafią prześlizgiwać się niczym jaszczurki, nie obijając się o innych... Wygląda to niesamowicie na różnych nagraniach z zatłoczonych tokijskich ulic. Poszperajcie :) Po pewnym czasie jednak doszłam do wniosku, że bezdotykowość w owym ścisku wiąże się z niczym innym jak z wysokim podporządkowaniem panującym regulacjom. U nas, szczytem podporządkowania jest nie wchodzenie za żółtą linię w metrze, co i tak jest czasem łamane ;) Zadziwiający jest też japoński stoicyzm w takich sytuacjach. W tym momencie, przypomnijcie sobie zatłoczone wrocławskie, krakowskie czy warszawskie tramwaje... U nas zdarza się to "czasem" u nich w każdej minucie życia :) Przyznajcie się, długo byście tak nie wytrzymali. Ja sama wolę jeździć wcześniejszym tramwajem na uczelnię, bo te o godzinach zbliżonych do godzin rozpoczęcia zajęć... Są pełne studentów jadących na ostatnią chwilę ;> Za to tramwaj dosłownie 12 minut wcześniej, prawie świeci pustkami. Mimo tego tłoku, podróżuje się tam szybko. Szczególnie koleją. Osobiście nie mogę narzekać na dziewięciogodzinną podróż pociągiem, w skwarze, nad morze, bo od zawsze jeżdżę wygodnicko - własnym samochodem z klimatyzacją. Ale rozumiem ludzi, którym marzą się szybkie pociągi, sprawniejsze niż lansowane, drogie, "włoskie" Pendolino :) Bo jednak paliwo daje po kieszeni, a gdyby można się było przesiąść na pociągi japońskiej klasy, nawet ja, naczelny antyspołeczniak, chętnie bym to zrobiła! Jakbym miała jednak podsumować tą część, to właśnie ta wszędobylskość ludzi jest głównym minusem, który wręcz mnie przeraża, nie tylko odpycha od myśli o wyjechaniu kiedyś do Japonii, nawet w celach czysto turystycznych :) Odwiedzając ten kraj na prawdę trzeba uzbroić się w cierpliwość i wyciszenie.

2. Sklepy spożywcze.
Japonia jest krajem, w którym można zjeść cokolwiek, na każdym rogu. Dosłownie. Mieszczą się w tym stwierdzeniu wszelkiej maści gotowe posiłki, które mogą nam podgrzać już w sklepie, jeśli o to poprosimy oraz oczywiście hit internetu, czyli automaty z ciepłymi, zimnymi napojami oraz z ciepłym tudzież kanapkopodobnym pożywieniem. Jest to na swój sposób wygodne, ale także, szczególnie dla Polaków, przyzwyczajonych do targów z towarami "od rolnika" dość kłopotliwe i dziwne. Aby dostać naprawdę smaczne rzeczy, musimy udać się do droższych sklepów, często umiejscowionych nie przy ulicy, a wielkich domach handlowych. Więc jeśli kupować, to drożej, a jeśli ogólnie jeść, to raczej w restauracjach, niż na własną rękę ;) Wtedy macie przynajmniej świadomość, że nic was nie zaskoczy i że zjecie zdrowo i smacznie.

3. Zwierzęta
Trzymanie zwierząt w Japonii ze względów... Głównie porządkowych, na wielu osiedlach jest zabronione. Niewielu ludzi także je posiada ze względów finansowych. Samo kupno psa czy kota oraz późniejsza opieka weterynaryjna wymaga nie lada majątku. Ceny wahają się od 100 tys. do nawet 400 tys. jenów. W przeliczeniu na złotówki (kurs jena na dzień 1 maja 2015) to około 2990 zł. W Polsce płaci się tyle za starannie wyhodowane psy/koty konkretnej rasy z rodowodem. Jeśli już ktoś posiada w domu zwierzęta, jest zobowiązany zadbać o to, by nie przeszkadzały one sąsiadom. Wszyscy znamy sytuację, gdy o 7 rano, w sobotę budzi nas szczekające osiedle, prawda? W Japonii raczej tego nie doświadczymy. Jednego, czego nie można odmówić Japończykom to dbania o swoje zwierzaki i o okolicę. A mówiąc okolica, mam na myśli sprzątanie szczęśliwych kupek po swoich małych towarzyszach. Oczywiście sprawa dbania o zwierzęta i wręcz rozpieszczania ich także może być dyskusyjna, bo nie raz spotkałam się w Internecie z opinią, że Japończycy traktują żywe zwierzęta jak pluszaki. Coś w tym jest, ponieważ moda na ubranka dla psiaków oraz wożenie ich w specjalnych psich wózeczkach chyba nigdy nie przeminie. Osobiście mam dość mieszane uczucia do tego, więc nie wypowiem się jednoznacznie, a jakie jest wasze zdanie?

No tak, ale napisałam głównie o nowych zwierzętach. Co jednak ze starymi? Niestety, Japończycy nie różnią się w tym względzie wiele od Europejczyków czy Amerykanów. Po ulicach Japonii tułają się bezdomne zwierzęta, chociaż na pewno w mniejszej liczbie, bo większy nacisk kładzie się na służby wyłapujące. Niestety, co jest równie smutne, zwierzęta stare, które z jakiegoś powodu straciły właściciela praktycznie nie mają szans na adopcję. Panuje tu niepokojąca moda na wychowywanie zwierząt od malutkiego. Jestem miłośniczką zwierząt, sama mam tylko jednego futrzaka w domu, ze względu na rodziców... Ale kiedyś, już na swoim, zapewne na jednym się nie skończy ;) Dlatego dla mnie minusem jest ograniczanie ludziom posiadania zwierząt, skoro widać, że i to nie pomaga w uniknięciu niemiłych sytuacji jak na przykład bezdomność zwierzaków.

4. Możliwość komunikacji.
Niestety, mimo, że Japończycy obowiązkowo uczą się angielskiego w szkołach, nie liczyłabym na dogadanie się w Japonii w tym języku ;) Nawet w hotelach jest z tym problem, a trąbią o tym wszyscy, którzy zdają relację ze swoich pobytów w kraju kwitnącej wiśni. Podejrzewam, że właśnie bariera językowa, zaraz po pieniężnej (i wizowej) jest przyczyną tak słabego poznania Japonii. Choć są ludzie twierdzący, że japoński jest prosty do opanowania w mowie. Gorzej zapewne z pisaniem i czytaniem. Ja, niestety nigdy nie próbowałam nauczyć się japońskiego, ale generalnie dźwięk tego języka mi się podoba! :D

Gdy się zgubicie, pamiętajcie - to prawda krążąca po całym internecie - nie pytajcie byle przechodnia o pomoc. Japończycy są bardzo dumnym narodem i poproszeni o pomoc chcą jej udzielić za wszelką cenę. Nie zdziwcie się więc, gdy będziecie chcieli zapytać kogoś o drogę, że ten spuści wzrok i dosłownie mignie wam przed oczami. To ze wstydu, że przez prawdopodobną niemożność dogadania się po angielsku, nie będą mogli w ogóle wam pomóc. Poza tym. Jest to trochę nietaktowne, bo jak traficie na kogoś, kto umie mówić po angielsku, to prawdopodobnie zawali on swoje obowiązki, chcąc mieć pewność, że traficie na miejsce.

5. Szkolnictwo.
Co ciekawe, rok szkolny rozpoczyna się w kwietniu, a kończy w marcu. Letnie wakacje trwają półtora miesiąca i w przeciwieństwie do nas, do szkoły nie chodzą tylko w święta państwowe. Dodatkowe wolne są dwa tygodnie w okresie noworocznym, hucznie obchodzonym przez Japończyków oraz w okresie wiosennym (na koniec roku szkolnego). Dość ciekawie moim zdaniem. Niezbyt interesującym faktem jest spędzanie w szkole czasu od poniedziałku do soboty popołudniu, jednakże z drugiej strony zajęcia w godzinach 8:30-15 są wyjątkowe. Przypomnijcie sobie w tym miejscu wstawanie o 5 czy 6 by jechać na 7.10 do szkoły. Ja właśnie, dość boleśnie sobie to przypomniałam! Szkoła oprócz rzeczy teoretycznych uczy także praktycznego dbania o miejsca publiczne. Zdarzyło wam się kiedyś w szkole sprzątać korytarze czy też toalety? Nie? No właśnie. A w Japonii uczniowie robią takie rzeczy. Każdego dnia poświęca się na to odrobinę czasu na lekcjach. Ciekawa alternatywa, do polskich, pomazanych markerami kibli, bez papieru toaletowego i ciepłej wody ;P

A teraz przypomnijcie sobie pana Giertycha i mundurki szkolne ;) A jeśli ktoś jest starszy, to niech przypomni sobie w ogóle szkolny i uczelniany dresscode. W Japonii w dalszym ciągu w szkołach są mundurki, dla każdej szkoły inaczej szyte. Wtrącę tu swoje zdanie, osobiście nie przepadam za ograniczaniem wolności i ogólnie za strojami "urzędowymi", ale patrząc na to, jak teraz ubierają się ludzie do szkół... Bezwzględnie jestem za mundurkami. Choćby nie wiem co, uczy to pewnej dyscypliny. Sama nosiłam za Giertycha mundurek, który nie był w mojej szkole zbyt zaawansowany, ale był ;] Jedyną jego wadą było skurczenie się i stwardnienie po którymś z kolei praniu... I w letnie, ciepłe dni gotowanie się w nim, nawet w nieustannie wietrzonej klasie. Szkoda, że moja mama już go pewnie wyrzuciła do tej pory, bo zrobiłabym wam zdjęcie. Ah, czasy podstawówki :D Poleci kolejna prywata - jestem dumna z ukończenia swojego liceum, a byłabym jeszcze dumniejsza, gdyby w mojej szafie wisiał mundur szkoły ;) Szkoda, naprawdę szkoda, że u nas takich nie ma. Ponoć Polacy lubią być ze wszystkiego dumni. Dlaczego więc nie ze szkół, które kończą?

Co do bardziej formalnej strony, system szkolny ma pięć etapów. 3-6 lat przedszkole, 6-12 szkoła podstawowa, 12-15 średnia niższego stopnia, 15-18 szkoła średnia wyższego stopnia i szkoły wyższe. 6-15 jest wiekiem nauki obowiązkowej :) Większość Japończyków kontynuuje naukę, kończąc ją w wieku 18 lat, a tylko jedna trzecia idzie do szkoły wyższej. Co więcej, do każdej ze szkół są egzaminy wstępne, które formuje indywidualnie każda szkoła. Prym wiodą więc korepetycje, przygotowujące do tych egzaminów, a co za tym idzie bardzo ważny jest ranking danej szkoły średniej. Coś, co w Polsce istnieje po cichu i nie jest "tak ważne" bo wszystkie egzaminy standaryzuje państwo...

6. Bezpieczeństwo.
Bezpieczeństwo na ulicach jest, dla przyjezdnych ciężkie do zachowania, szczególnie na wąskich drogach, które nie mają specjalnych przejść nad lub pod jezdnią. Warte zapamiętania jest to, że w Japonii panuje ruch lewostronny, a ich doskonale rozwinięta nawigacja, mówi dokładnie o prędkości, z którą można jechać, by bez strat czasu dotrzeć na miejsce. Wyobraźcie sobie więc, że spojrzycie się nie w tą stronę co trzeba i nie zauważycie jadącego jak burza samochodu. Jedyne kraje, jaki znam, w którym możemy wyjść na jezdnię niczym święta krowa to Polska (w małych miasteczkach) i Włochy (praktycznie wszędzie poza autostradami). Szczerze nie polecam więc podobnych zachowań na Wyspach Japońskich! Co do innych aspektów, nie tylko drogowych. W większości miejsc publicznych mają tam raje dla niepalących, czyli absolutny zakaz palenia. Miasta pełne też są szczekaczek komunikujących o ewentualnych zagrożeniach takich jak trzęsienie ziemi czy zwiększona ilość smogu w powietrzu. Warto, przed wycieczką, nauczyć się tych ostrzeżeń bo inaczej skończymy na wypatrywaniu sobie oczu, jak zachowują się tubylcy :) Policja w Japonii traktuje zatrzymanych bezdyskusyjnie. Warto więc z nią nie zadzierać, bo o ile podróżnicy są z reguły traktowani pobłażliwie, o tyle za bardzo pyskujący już nie.

7. Praca.
Japończycy są uważani za najbardziej pracowity naród na świecie. Jest to z jednej strony komplement, z drugiej oprawiona w złote ramki samotność lub zaniedbywanie rodziny na rzecz mrówkowania w wielkich, często znanych na całym świecie korporacjach. Na pewno jakiś odsetek z tych ludzi czerpie naturalną radość i życiowe spełnienie z bycia korpo-mrówką, jednak ja nie wyobrażam sobie poświęcenia całego życia pracy. Gdzie czas na dom, na rodzinę?

W małych gospodarstwach i firmach, po przejściu rodziców na emeryturę to najstarszy syn przejmuje władzę nad rodzinnym interesem. Jest to ich tradycyjny sposób na przetrwanie rodzinnych firm, w których każdy członek rodziny ma swoje własne zadanie. Uważacie to za sprawiedliwe? Ja nie, najstarszy nie zawsze równa się najbardziej kompetentny :) Co do pracy kobiet, teraz, powoli się to zmienia, ale kiedyś kobiety zajmowały się przede wszystkim dbaniem o dom.

8. Mieszkania
W wiejskich regionach ludzie mieszkają w tradycyjnych domach z drewna i gliny, krytych dachówką, niegdyś słomą ;) Natomiast we wzrastających do góry miastach, królują budynki z betonu i aluminium, a urocze wiejskie domki zastępują szuflady w gigantycznych piętrusach ;) W japońskich domach chodzi się w kapciach, a w pomieszczeniach wyłożonych tatami, czyli trzcinowymi matami, w samych skarpetkach. Ściany z drewna i papieru są zaprojektowane tak, by w każdej chwili można je było rozsuwać lub nawet zdejmować, tworząc z kilku małych pomieszczeń jedno większe. W większości domów wciąż śpi się na futonach, czyli rozkładanych na noc materacach z kołdrami, przez co nie istnieje potrzeba posiadania sypialni i łóżek :) Ze względu na klimat Japonii ogrzewanie nie jest zbyt popularne, a używa się go tylko w najzimniejszych regionach. Piecykami grzewczymi są grzejniki elektryczne zamontowane pod niskimi stołami. Przy tych stołach pije się herbatę i spożywa posiłki. Tak więc mamy tu do czynienia z kolejnym objawem japońskiego minimalizmu - wielofunkcyjnym stołem ^_^.

Święta i religijność:
1. Wolność religijna i sekciarska.
W Japonii dom ma wiele sekt, do których Japończycy oficjalnie się przyznają. Wierzenia, uznawane przez świat europejski za sekciarskie, są tam zwykłymi religiami bądź filozofiami drogi życia i medytacji. Poza tym Japończycy są bardzo otwarci na wszystkich i moim zdaniem byłby to ostatni, na światowej liście, kraj, w którym mógłby wybuchnąć konflikt religijny. Skąd ta otwartość? Otóż zwyczajnie, religia bierze się u nich z tradycji, przyzwyczajenia i tożsamości narodowej. Nie odgrywa ona jednak ważnej roli w ich życiu. Sypnę odrobinkę liczbami:

- Brak religii ~57%
- Buddyzm 36%
- Inne religie* 4,7%
- Protestantyzm 0,7%
- Religie plemienne 0,4%
- Karolicyzm 0,3%
- Islam, Świadkowie Jehowy Mormoni 0,1-0,2%

Interesujące, prawda? Jednak co się kryje pod innymi religiami? Sekty oraz zjawisko nowych religii japońskich będących odnogami już istniejących  w Japonii wierzeń. Jak już wspomniałam, Japończycy nie przywiązują wagi do religii, jednakże około 90% (ah, te statystyki) ludzi praktykuje ceremonie pogrzebowe według zasad buddyzmu oraz obrządek narodzin i małżeństwa jakim jest shintoizm. Shinto, jest rdzenną japońską religią wielu bogów. Trochę o nim zawiera następny podpunkt.Jeśli ktoś byłby ciekawy poczytać sobie o poszczególnych sektach (mam nadzieję wyłącznie w celach edukacyjnych) i abym ja sama nie wyszła na gołosłowną, oto kilka z nich:

- Tendai (kontemplacja religijna)
- Inne, mniej znane od Tendai sekty buddyjskie: kegon, shingon
- Jodo
- Sekta Nichiren
- Aum Shinrikyo (terrorystyczna Najwyższa Prawda)

2. Wzajemne przenikanie się różnych religii na płaszczyźnie obrzędów.
O ile buddyzm, który pochodzi z Indii, a jest razem z Shinto największą religią Japonii, nie wymaga żadnych obrzędów, podobnych do tych w naszym kościele, o tyle mnisi w tamtejszych świątyniach pozwalają innowiercom na różne własne zachowania, a wszystko po to, by zachęcić do przechodzenia na buddyzm. Jeśli kiedykolwiek będziecie w buddyjskiej świątyni nie zdziwcie się więc widokiem burki, zestawem z pogańskimi wróżbami bądź innymi zupełnie nie pasującymi do buddyzmu rzeczami :) Taki miszmasz ma trzy podstawy. Historyczną, komercyjną i kontemplacyjną. Komercyjna związana jest ze swego rodzaju reklamowaniem filozofii pracy nad sobą i ściągnięcia jak największej liczby wiernych. Historyczna natomiast, wywodzi się bezpośrednio z shintoizmu. Przed dotarciem buddyzmu do Japonii, wierzono tam w różne bóstwa. Naturalnie ludzie, którzy przechodzili myślowo na buddyzm, wciąż składali ofiary swoim poprzednim bożkom z przekonania, że mogą się oni zezłościć i obrazić :) Nie przypomina wam to czasem sytuacji znanej z historii? Gdy poganie wciąż składali swoim bożkom ofiary, podczas gdy władcy ogłaszali kraj chrześcijańskim? Ostatnia, kontemplacyjna podstawa wiążę się z napływem i przyswajaniem do Japonii nowych religii. Shintoizm przenikający się z buddyzmem, buddyzm przenikający się z chrześcijaństwem... A to wszystko usprawiedliwiane przez charyzmatycznych proroków, jako odczytywanie na nowo prawdy pierwotnej :) Dla mnie ich rozgardiasz panujący między różnymi zwyczajami jest po prostu sprawą odrobinę kłopotliwą. Tak, myślę. Na szczęście, co wynika bezpośrednio z punktu pierwszego, mieszkając tam nie byłabym zmuszana do odnajdywania się w tej mieszance wybuchowej! :)

3. Święta Bożego Narodzenia i komercja.
Boże Narodzenie w Japonii jest okresem normalnej pracy, ponieważ, w przeciwieństwie do naszego kraju, mniejszości wyznaniowe nie mają zapewnionych dni wolnych. 23 grudnia w Japonii jest dniem wolnym... Z powodu urodzin cesarza, a znowu z okazji nowego roku, mogą mieć wolne nawet przez cały tydzień. Górują więc święta państwowe, nie religijne. Boże Narodzenie jest dla Japończyków egzotycznym świętem, niemniej sklepy w tym czasie wręcz świrują od ofert. Co jest ewidentną oznaką tego, że święta traktuje się w dużej mierze jako szansę na łatwy pieniądz. Nic ponad to. Nie będę krytykować ich za to, że nie świętują naszych świąt, skoro my nie świętujemy według ich tradycji. Ciekawi mnie tylko dlaczego to robią. Chcą mieć "egzotykę" u siebie? Bez wyjeżdżania do obcych państw? Być może ;) Ale nie jestem w stanie dobrze odpowiedzieć na to pytanie. Jedyne, co naprawdę rzuca mi się w oczy przy okazji Bożego Narodzenia w Japonii to kupowanie, kupowanie i... Kupowanie. Czyli coś, co wkurza powoli i w Polsce. Przypomnijcie sobie w tym miejscu znikające znicze, które już w listopadzie są zastępowane przez bombki, choinki i mikołaje ;)

4. Inne święta i lokalne festiwale.
Na Nowy Rok Japończycy piją specjalną sake, dającą długowieczność, jedzą wyjątkową zupę i zapominają o złych rzeczach z minionego roku. Do tego wszystkiego idą modlić się do świątyń o przychylność losu, a także odwiedzają przyjaciół by życzyć sobie wszystkiego co najlepsze. Czyż to nie miłe? Pamiętają o swoich znajomych, nie tylko o rodzinie! Nowy Rok to w japońskim kalendarzu bardzo ważne święto i w pierwsze trzy, cztery dni roku nie pracują dosłownie wszystkie firmy i urzędy.

W pierwszy dzień wiosny Japończycy rozsypują ziarna fasoli, odganiając tym samym złe duchy ;) 3 marca obchodzą Święto Lalek, a 5 maja Dzień Dziecka, który jest ogłoszony od 1948 roku świętem państwowym czyli... Mają lepiej niż u nas bo nie idą do szkoły!

7 lipca lub sierpnia, na święto Tanabata, wywodzące się z chińskiej (!) legendy o romantycznym spotkaniu dwóch gwiazd na Drodze Mlecznej, Japończycy zawieszają na gałęziach bambusa swoje marzenia, które ponoć dzięki temu się spełniają! Natomiast 15 sierpnia Japończycy wracają do rodzinnych stron by odwiedzać groby przodków. Zapalają wtedy lampki, by wskazać drogę duszom powracającym raz w roku do swoich domów.

Jest też wiele świąt lokalnych, na które zapraszane są bóstwa, wywodzi się to z długiej japońskiej tradycji i mimo wszystko zakorzenionego politeizmu. Różnorodność tych świąt i procesji jest wielka, a najlepszym przykładem jest święto penisa i mit jaki temu świętu towarzyszy.

Dawno temu, żyła sobie dziewica, w której łonie z jakiegoś powodu zadomowił się demon. Jedyną szansą na jego pokonanie był stosunek z kimś mężnym, jednak gdy na dwóch śmiałkach demon przeprowadził szybki proces kastracji, załamana dziewica poprosiła kowala o metalowego członka! Oczywiście demon został pokonany tym metalowym członkiem, a już nie dziewica zaznała spokoju. (Wersja romantyczna brzmi, że kowal był młody i razem wiedli szczęśliwe życie!)

Od tamtej pory urządzany jest okoliczny festiwal płodności czyli święto penisa. Metalowy penis ma także swoją podobiznę stojącą w wybudowanej specjalnie dla niego świątyni :) Nie ma dla mnie tematów tabu, ale wielkie penisy tudzież cukierki w kształcie penisów... Nie są codziennym i na pewno zwykłym widokiem! Zapraszam na krótki filmik: >tutaj i oczywiście nie byłabym sobą, gdybym tej notki nie zakończyła pięknym zdjęciem :D
Troszkę... Chujowe zdjęcie <3

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Hej! Jeśli tu trafiłeś, śmiało, wypowiedz się :)