8 kwietnia 2015

005. Japonia i Ja. TV-n i Szalone Tokio.

Cześć.
Dzisiejsza notka o Japonii, będzie poświęcona w sumie dwóm zagadnieniom. Są one sobie tak bliskie, że nawet ja, źle nastawiona do dokumentu telewizji "en", nie mogłam się spodziewać takiej bliskości. Będzie oczywiście o Szalonym Tokio, (z czystym sumieniem to powiem: o badziewiu nakręconemu w tydzień) i o tym, z czego internety robią dużo szumu, a co tak naprawdę jest dla Japończyków tak samo dziwaczne, jak dla osób z Europy. Dla szybszego rozbrojenia, temat podzieliłam na kilkanaście części.

Stwierdzenie z programu: Tokio jest miastem ludzi i robotów. 
Owszem, Tokio jest jednym z wielu miast na świecie, w których naukowcy zajmują się robotyką w stopniu zaawansowanym, ba to właśnie w Japonii powstały pierwsze androidy najbardziej zbliżone do człowieka. Ale sam profesor Hiroshi Ishiguro, twórca między innymi Geminoida F, jest związany z Osaka University z siedzibą w Suita, w Osace. Co niewiele z Tokio ma wspólnego :) Oczywiście, w Tokio są wystawiane roboty. W programie został pokazany przestarzały już robot o nazwie Asimo, którego w 2000 roku zaprezentowała Honda. Nie jest on w roku 2015 na pewno szczytem technologicznym i służy już wyłącznie zabawianiu najmłodszych. Moim zdaniem, pokazanie go w programie z takim podnieceniem prowadzącej jest równe podniecaniu się z wynalezienia koła lub (nie wiem co gorsze) pokazaniem tego, jak bardzo niedoinformowaną osobę wybrano na nakręcenie tego "dokumentu". Nie będę się już czepiać tego, że miasto ludzi i robotów jest w sumie dowolnym innym miastem... Bo ludzie z robotami żyją od ładnych parudziesięciu lat. Po prostu to nie są roboty, które kojarzą nam się z podobnymi do człowieka ruchomymi manekinami...

Stwierdzenie z programu: Japończycy uciekają od przepracowania do różnych zajęć. Im dziwniejsze tym lepiej.
Serio, kuźwa? Po tym stwierdzeniu w programie została pokazana kocia kawiarnia. Oczywiście to nie jedyna taka w całym Tokio, jest ich kilka. A pobudek do ich powstania jest wiele... Zwierzaki bardziej odprężają, pozwalają na chwilę usiąść w tak rozpędzonym mieście jakim jest Tokio, jest wielu miłośników zwierząt, którzy nie mogą ich mieć w domu przez alergię innego członka rodziny, w Tokio wciąż na wielu osiedlach posiadanie zwierząt jest zabronione... Nie wiem czy spędzanie ze zwierzętami czasu jest ekstremalnie dziwnym zajęciem. Tak samo nie wiem, czy odpowiedź wolnego rynku na zapotrzebowanie społeczeństwa jest czymś dziwnym. Przewijajmy dalej.

Stwierdzenie z programu: restauracja z makakami znajduje się w Tokio.
Dopuściłam się tu malutkiego "dziennikarskiego zakłamania", bowiem w programie nie użyto ani razu powyższego stwierdzenia, jednakże już się tłumaczę dlaczego. Restauracja z małpkami została pokazana w "dokumencie" nazwanym jasno i wyraźnie: Szalone Tokio. Niestety, przykro mi stwierdzić, ale ta restauracja nie znajduje się w Tokio, tylko w oddalonym od niego mieście, co w programie oczywiście nie zostało zaznaczone. Odbieram to co prawda jako szczegół, bo wycieczki do Japonii nie są tak łatwo dostępne jak wycieczki do Turcji (z powodu większych nakładów finansowych i załatwiania wizy turystycznej), ale jestem z natury czepialska i nie podoba mi się to, jak podchodzą do oglądających takie rzeczy mas realizatorzy. A co tam, oni i tak chuja wiedzą, a na tłumaczenie stracimy tylko cenne minuty... Takiemu zachowaniu mówię stanowcze: idź kłamać gdzie indziej. Swoją drogą, restauracja znajduje się w mieście Utsunomiya, ~60 km na północ od Tokio.

Stwierdzenie z programu: w Tokio i okolicy mieszka 36 milionów ludzi.
Dla ciekawskich - w samym Tokio mieszka 13,35 miliona ludzi. Natomiast liczba podana przez panią Szulim dotyczy całej metropolii. Ale i tak jest zła. Wynosi bowiem niecałe 33 miliony mieszkańców :)

Pokazane w programie: hotele kapsułowe.
Kolejny przykład na to, jak rynek odpowiada na zapotrzebowania społeczeństwa. Hotele kapsułowe są wykorzystywane przez pracowników, którzy na co dzień nie są mieszkańcami Tokio i w tygodniu nie opłaca im się wracać do domów, nawet biorąc pod uwagę szybkość japońskich pociągów. Mają również bardziej rozrywkowe zastosowanie, a mianowicie ludzie nie wracają po imprezach do domów, tylko trzeźwieją w takich właśnie hotelach :D O tym samym powiedziała pani Szulim, więc w sumie byłby plus, gdyby nie jej ekscytacja tematem. Czy tylko ja podchodzę do tego zjawiska jak do ekonomicznie fajnej sprawy - kropka?

Pokazane w programie: automaty z zimnymi i ciepłymi napojami oraz automaty z jedzeniem.
Pomijam fakt ponownego podniecania się pani Szulim, które było tak wkurzające, że obrzydziło mi do reszty oglądanie tego dokumentu.... Ale o tym napiszę jeszcze później. Odnośnie tego punktu, nie podobało mi się to, jak pani Agnieszka zareagowała na kupione w automacie jedzenie. Czyżby nigdy nie jadła w tak porządnej restauracji jaką jest McDonald? Podejrzewam, że jakość jest porównywalna, a oszczędność czasu bardzo na korzyść japońskiego automatu :)

Pokazane w programie: styl kawai oraz wystraszona pani ekspedientka z sześciopiętrowego seks sklepu ;)
Japończycy rasowo są niewielkich rozmiarów i ogólnie są dość jednakowi (ciemne włosy, ciemne oczy). Czy wyobrażacie sobie drobne Japonki przebierające się za... Żony Wikingów? Ja - nie. Dlatego fajnie, że jest u nich kawai, bo nikt inny nie wygląda tak słodko z tymi wszystkimi misiami i ciasteczkami jak właśnie drobne Japonki. Każdy powinien być dumny z tego, jakiej rasy jest i gdzie się urodził. Oni są. Ale nie przeszkadza im to jednocześnie trochę podkoloryzować życia. I dobrze. Szczerze mówiąc bardziej wolę ten ich styl kawai niż anorektyczne modelki Europy i Ameryki. Od kawai nastolatki nie dostają pierdolca, od kawai także nikt nie umiera na anoreksję. Dziękuję, tyle w temacie krytykowania i "dziwności" :)
Co mnie jeszcze wkurzyło, to zachowanie pani Szulim i reszty zespołu nagrywającego, w tym nieszczęsnym, sześciopiętrowym "szopie". U nich przebieranie się dorosłych pań za dziewczynki jest tylko i wyłącznie zabawą... A oni wypierdzielili z tekstem o pedofilii i o tym, że u nas mogłoby się to źle kojarzyć. No i powiedzcie mi, drodzy czytelnicy, który naród ma naprawdę zrytą banię? Gdzie zabawy nie odróżnia się od rzeczy... Co najmniej niemoralnych.

Pokazane w programie: Bagel head i salon, który zajmuje się takimi modyfikacjami.
Nie wiem, jaki jest odsetek ludzi, którzy zgodziliby się na takie czasowe oszpecenie, jak wypełnianie sobie czoła solą fizjologiczną i nadawanie powstałemu w ten sposób bąblowi kształtu pączka z dziurką... Aczkolwiek trend ten opanował cały świat, nie tylko Japonię... A jego pionierami byli... *muzyka tworząca napięcie* - KANADYJCZYCY! *tadam*. Wyszukanie tak powalonej rzeczy i przedstawianie jej jako codzienność... Cóż. Ciekawi mnie ilu bagel head'ów można spotkać na ulicach Tokio, czy w ogóle Japonii, dodając do wszystkiego fakt, że owy pączuś znika mniej więcej po 24 godzinach :) Dla ciekawskich, więcej na temat >tutaj, czyli po angielskiej stronie Wikipedii :)

Pokazane w programie: perfumy o zapachu chłopięcej pupy, spoconych stóp pani z biura
Moim zdaniem, o ich istnieniu wie jakiś 1% Japończyków. Nie dam sobie uciąć ręki, za stwierdzenie, jakie za chwilę wygłoszę... Ale... Nie przedstawiałabym tego jako fetysz (co zostało wypomniane w programie), a raczej jako ciekawostkę, związaną z poczuciem humoru Japończyków i ich dużym dystansem do wszystkiego. Sprawę "używanych przez nastolatkę" majtek pominę. Raz, że na pewno one były czymś spryskane, a nie po prostu noszone przez jakąś dziewczynę... Dwa. Czy tylko w Japonii faceci lubią wąchać kobiecą bieliznę? ;> Z tym pytaniem pozostawiam już was!

Pokazane w programie: urządzanie i planowanie swojej ostatniej drogi, wybieranie nietuzinkowej trumny.
Urządzanie swojej ostatniej drogi, wbrew pozorom jest fajnym aspektem. Raz - to ostatnia rzecz, na jaką będziemy mieli wpływ, dwa - zwolnimy z tego wszystkiego rodzinę, która w tym czasie przeżyje i tak wystarczająco dużo, trzy - nie będziemy musieli się martwić, jeśli takowej rodziny nie mamy, skoro wszystko już sobie załatwiliśmy. Poza tym, znów nie sądzę, że tylko w Japonii ludzie planują swoją ostatnią drogę :) Na wielu Polskich cmentarzach widnieją wykupione "kwatery" pokryte betonowymi płytami, z numerem "poletka". Nigdy nie wiadomo, czy jest to rezerwacja krótko, czy długoterminowa, tak więc... Znów wiele krzyku o nic.
Co do wybierania wielkości i ozdóbek trumny... Odeślę was na moment >tutaj, i >tutaj. Z jednej strony: już obciach, czy jeszcze kto bogatemu zabroni? Z drugiej: świat jest pełen, niesamowitych rzeczy ;) Tak więc... Dobieranie samej trumny, która i tak pójdzie do ziemi lub na spalenie... Nie powinno być niczym zadziwiającym. Ale, jeśli chodzi o temat samych trumien... Jeszcze jedna ciekawostka: >tutaj. (W Ghanie wykonuje się trumny pokazujące, czym dany człowiek zajmował się za życia). Sami powiedzcie, czy takie... Elementy wyskokowe, mogą być brane jako całościowy obraz zachowania danego społeczeństwa? Nasuwa się tylko jedna odpowiedź...

Pokazane w programie: tokijski hotel miłości, dla miłośników sado-maso.
Co do fetyszy, nie posiadam żadnych, a więc nie będę się wypowiadać, ale wydaje mi się, że miłośników sado-maso nie trzeba szukać aż w Japonii :) Hotel pokazany zapewne jako ciekawostka, która sprzeda się dobrze, bo telewizja pełna jest teraz seksu i podtekstów, zabijając w człowieku resztki wstydu. Odeślę was jednak, przy okazji do artykułów, poruszających ten temat.
> O moskiewskich hotelach miłości (spójrzcie na datę -> czerwiec 2006 roku!)
> Znów po angielskiej stronie Wikipedii (nasza jest zbyt uboga, tak więc słowniki do boju, jak kto nie zna angielskiego za dobrze!)
Hotele te swój początek miały w Azji, ale w pojęciu odwrotnej mentalności, to znaczy ludzi, którzy zdradzają istniały od zawsze, w swoich pierwotnych formach - moteli poza miastami :) Azjaci (nie będę precyzować, że Japończycy, bo to bez sensu) wnieśli po prostu powiew świeżości do tematu, zmieniając "lof hotele" w miejsca, do których mogą przyjść pary, by się zabawić, a nie przyprawiać komuś rogi :)

Podsumowanie.
"Dokument" według mnie był niepoważny i wręcz daleko nieuczciwy. Robiony na szybko (według samej Szulim, ekipa miała tydzień na nakręcenie materiału). Pokazywał wiele, pojedynczo występujących miejsc, jako te, na które możemy natknąć się na każdym kroku, podczas gdy są one w większości atrakcjami turystycznymi dla samych Japończyków, lub rzeczami (tak jak te osobliwe perfumy), o których istnieniu wie pewnie niewielka liczba ludzi... Zawierał w sobie wiele hasełek (na przykład Tokio kręci się wokół seksu...), które aż prosiły o przełączenie kanału na inny oraz nieznośne zachowanie i wypowiedzi pani Agnieszki. W moim poście nie poruszyłam niektórych rzeczy, ale uwierzcie mi, widok uciekającej, przed strumieniem wody z toalety, dorosłej osoby... Bynajmniej napawał mnie radością. U nas są bidety, u nich mają oszczędność czasu (przesiadania się) i miejsca (jedno urządzenie) w postaci inteligentnych toalet. Wow... No naprawdę. Bynajmniej świadczy to o ich zwariowaniu, tylko raczej o inteligencji i pomysłowości.
Po obejrzeniu pozostał niesmak. Nie polecam nikomu, można zobaczyć co prawda dziwaczne rzeczy, ale są przedstawione w krzywym zwierciadle i niedokładnie. Dokument jest pocięty i raptowny. Nie przechodzi się w nim do każdego tematu osobno... Przypomina swoim składem (a właściwie jego brakiem) sieczkę.
Jest robiony na takim poziomie, jakby telewizję oglądało bydło a nie ludzie. I to w szczególności powinno zniechęcić was do oglądania.
Jednakże, jeśli ktoś jest ciekawy jak ja, może polować na powtórki na TV-n Style, zapolować na jakieś nagrania w internecie, bądź na TV-n Player, w okolicach 11 kwietnia.

Do zobaczenia w następnych notkach, nie tylko o Japonii (na dokończenie tej serii dam sobie więcej czasu).

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Hej! Jeśli tu trafiłeś, śmiało, wypowiedz się :)