28 marca 2015

003. Z sentymentu - Metin2.

Cześć.
Wskrzeszając bloga pomyślałam sobie, że zamiast rzucać się z prędkością światła na nowe tytuły, jakie serwują nam producenci gier, miło by było napisać coś o starociach. Jest mnóstwo gier, w które grałam. Nad jednymi spędziłam godziny, nad drugimi lata, inne włączyłam i jeszcze szybciej wyłączyłam. Naturalnym jest, że zechcę skupić się przede wszystkim nad pierwszymi dwoma opcjami. Cykl Z sentymentu, rozpocznę moją pierwszą w życiu grą MMORPG, o której do dziś niektórzy już nie pamiętają, a inni po cichu wspominając godziny w niej spędzone, wstydzą się głośno o niej mówić. Ja się nie wstydzę! Bo pomimo wielu minusów i kultury graczy spadającej z prędkością kuli śnieżnej, mam z tą grą fajne wspomnienia.

Kiedy i jak rozpoczęłam swoją przygodę?
Wszyscy, którzy nie korzystają z AdBlocka, pewnie nie raz natknęli się na krzykliwą reklamę zachęcającą do zagrania w grę. Jako iż nie byłam i wciąż nie jestem fanką gier z abonamentem, postanowiłam się skusić. Ściągnęłam, zarejestrowałam się i tak oto, bez reszty pochłonięta zostałam grą, która tak właściwie nic w sobie nie miała, nawet ładnej grafiki - a jednak :) Kiedy to było? W 2008 roku, tak, byłam wtedy 13-nasto letnim gówniarzem :) Z przerwami grałam aż do 2013 roku, dzięki czemu pamiętam granie z Chińczykami-oszustami na pierwszych, chińskich, prywatnych serwerach, ale także lawinowo staczającą się kulturę społeczności tej gry.

Co to właściwie za gra?
Metin2 jest kontynuacją koreańskiej gry Metin, która na rynku europejskim chyba w ogóle nie była znana. Jedynka była w 2D, ustawieniem kamery przypominała Diablo, swój początek miała w 2002 roku. Oficjalna strona w języku koreańskim istnieje do dziś, aczkolwiek nie wiem, czy dostęp do gry jest wciąż możliwy. Jakoś nie chce sprawdzać :) Ciekawskich zapraszam >tutaj. Dwójka natomiast, została zaoferowana społeczności graczy jako aplikacja pobierana na komputery. Początkowo ważyła niewiele ponad 500MB, co nie było szczególnie dziwne jak na mało zaawansowane MMO z 2005 roku. Przez bardzo długi czas oferowała kilkanaście map, o różnym przekroju klimatycznym (od pustyni, przez archipelag wysepek zamieszkałych przez orki, aż po ośnieżone góry czy ociekający lawą wulkan, zwany piekłem), kilkadziesiąt rodzajów potworów, w często zupełnie nierealnych kolorach, jak na przykład głodne alfa wilki, w kolorze różowo-fioletowym, dosłownie kilka rodzajów broni i zbrój dla poszczególnych klas, przez co łatwo było poznać na jakim poziomie jest nasz przeciwnik. Maksymalny poziom jaki dało się na początku wbić to 99, co zmuszało Sury i Szamanów do wybierania, które pięć z 6 skilli chcą rozwinąć. (Wojownicy i Ninja nie mieli tego problemu, bo do czasu rewolucji w grze te dwie klasy posiadały tylko 5 umiejętności). I generalnie jeszcze wiele innych rzeczy, które można było określić mianem słabych.
Każda z ras w grze mogła wybierać między dwoma, różniącymi się od siebie "klasami". Wybór był tak mały, że właściwie do dobrej drużyny każda postać była przydatna, ale w łatwości tej gry wcale nie konieczna. Wszyscy mieli bardzo jasno określone zadania i niewielkie pole manewru, co w sumie wyróżnia tą grę ze wszystkich MMO, w które grałam. Niestety wyróżnia w niezbyt pozytywnym znaczeniu. Osobiście uwielbiałam Ninję posługującą się sztyletami (druga profesja to łucznik). Chociaż jak tak teraz myślę to wybór był spowodowany brakiem możliwości zmiany płci, na początku gry bowiem tylko Ninja i Szamanka były kobietami :D A, że nie chciałam grać postacią buffującą, bo stawiałam raczej na większą możliwość solowania rozgrywki, wybór był oczywisty. Mimo wszystko jednak na tyle dobry, że po zmianach w grze, wciąż sięgałam po sztylety!

Dobre strony tej gry.
Prostota, brak kombinowania. Wszystkie przedmioty w sumie dało się zdobyć w grze, ale czasem bywało to trudne, jak wszędzie :D Muzyka, dobra, choć nie na każdej mapie i nie odtwarzana w kółko, mimo wszystko mi się podobała. Duża interakcja z innymi graczami ;p W sumie granie w pojedynkę nie miało sensu, bo ograniczało się tylko do nudnego wbijania poziomu.  Na końcu, jako dobrą (choć nie do końca) stroną gry było zaszufladkowanie postaci. Mimo tego, że w innych grach każdy może być każdym.

Z czego wynika tak niska reputacja tej gry?
Kiedy rozpoczynałam swoją przygodę z Metin2 w 2008 roku, społeczność tej gry była niezwykle zróżnicowana. Dopóki nie dorobiłam się poziomu, ekwipunku, jakiejś pozycji i umiejętności, nie próbowałam nawet założyć swojej własnej gildii. Zostałam więc z rekrutowana do jakiejś przypadkowej (której nazwy już dziś nie pamiętam) po czym okazało się, że jestem w niej najmłodszą członkinią! Z czasem jednak dojrzali gracze zaczęli odchodzić na rzecz bardziej kuszących i lepiej rozwiniętych tytułów. Być może dlatego, że poprzednie lata obfitowały w nowości na rynku gier masowych, a być może dlatego, że zastanowili się ile swojego życia można poświęcić na bicie tych samych potworów w kółko? Gameforge, firma, której straszliwie nie znoszę, uśpiła tą grę. Game Mastrzey byli złośliwi, średnio pomocni i na tyle leniwi, że po dwóch latach, mimo wciąż utrzymującej się ilości graczy, eventy odbywały się w zasadzie tylko w święta, lub późnymi, wieczornymi godzinami i co gorsza, były kierowane do określonego typu graczy. Często do tych, którzy byli znajomymi MG/SGM lub zapominali o podstawowej kulturze gry (na co MG tylko sporadycznie reagowali). Wynikiem tych czynników było widoczne obniżenie górnej granicy wieku graczy oraz spadek kultury i wzrost wzajemnej agresji. Przykro mi to stwierdzić, ale sama mechanika gry wpływała na jej wzrost wśród graczy. Kiedy górna granica wieku mocno się obniżyła, po świecie latały obłożone w najlepszy ekwipunek dzieciaki uprzykrzające grę. Częste były przypadki, gdy taki delikwent czekał, aż ubijemy tytułowy kamień Metin, a potem zabijał nas uniemożliwiając podniesienie przedmiotów. Nawet wielokrotne skargi na to zjawisko nie spowodowały, by włączyć blokadę kradzieżową, jaka ma miejsce w innych grach MMO, gdzie przynależność przedmiotu na ziemi wcale się nie zmienia (do wylogowania gracza) lub znika dopiero po minucie, dwóch, miast po 15 sekundach. Mistrzowie gry zasłaniali się zbyt poważną ingerencją w zasady gry lub brakiem konkurencyjności... Jasne. ;)
Pominę już fakt ortograficznego kalectwa, jakie rozlało się na czatach tej gry, bo tylko w Metinie co chwilę potkniecie się o włucznie, pajenczyne, czy twojom starom :)

Dlaczego tyle lat, skoro obraz tej gry to głównie płacz i pogorzelisko?
Grałam w nią głównie dlatego, że pozwalała wyłączyć mózg w gąszczu mechanicznych czynności. Grałam też dlatego, że po wprowadzaniu prywatnych serwerów powstał swego rodzaju fandom tej gry, tworzący wiele modyfikacji, nowych broni, nowych zbroi, questów i krain. Grałam (epickie, potrójne powtórzenie) także z powodu sentymentu. Dzięki Metinowi poznałam w sumie wielu fajnych ludzi, z niektórymi widziałam się po kilku latach "w realu". z większością z nich przeskoczyłam też do innych gier MMO, kiedy to czas pozwalał mi na granie w dwie, trzy masówki na raz. Choć mam świadomość tego, jak tragikomicznie ta gra wypada przy innych tytułach MMO, nie jestem w stanie wyzbyć się pozytywnych emocji do niej :) I choć to irracjonalne, dobrze wspominać grę, w której straciło się tyle nerwów do chamów, dzieciaków bez umiaru i do cziterów, których wątek niestety pominę, bo i tak się rozpisałam, to właśnie tak jest, że dobrze ją wspominam. Czasami irracjonalne zachowanie bywa na miejscu.

Cóż, dzięki za dotrwanie do końca tych wspominek. Co jakiś czas postaram się powspominać dobrze, lub mniej dobrze jakieś gry. Co prawda o Metinie, to pewnie nie wszystko co można napisać, ale w skrócie poruszyłam wszystkie zagadnienia! :)

Ahoj!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Hej! Jeśli tu trafiłeś, śmiało, wypowiedz się :)